menu szukaj
tygodnik internetowy ISSN 2544-5839
nowe artykuły w każdy poniedziałek
tytuł monitorowany przez IMM i PSMM
zamknij
REKLAMAbanner Konsimo

7.11.2003 Historia mediów

Autoportret reportera, wywiad z Ryszardem Kapuścińskim

Jacek Antczak, Słowo Polskie, 19 września 2oo3

Ryszard Kapuściński o sobie, wojnie i dziennikarzach ryzykujących życie.

* Czym jest zawód korespondenta?
- To jest taki typ dziennikarstwa, jaki wymaga pewnych predyspozycji, zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Kiedy czasem pytają mnie studenci, co trzeba zrobić, żeby zostać korespondentem zagranicznym, to mówię, że trzeba spełniać osiem warunków jednocześnie: zdrowie fizyczne, odporność psychiczna, ciekawość świata, znajomość języków, umiejętność podróżowania, bo to jest przecież sztuka, otwartość wobec innych ludzi, kultur, i trzeba mieć pasję, a przede wszystkim starać się myśleć. Jest to zawód wyniszczający. Wielu ludzi uprawia go tylko przez pewien okres życia, bo nie wytrzymują.

* Czym kieruje się korespondent jadąc na tereny objęte wojną?
- Myślę, że jest grupa reporterów, których fascynuje sytuacja konfliktu i napięcia. Tych ludzi to inspiruje, ożywia ich wyobraźnię. Wymagają mocnych bodźców. Właśnie sytuacje konfliktowe są pełne takich bodźców. Do tego przecież nikt nie zmusza. Ryzyko śmierci jest zawsze tuż obok. (...)

* Proszę, aby skomentował Pan wypowiedź jednego z amerykańskich wydawców, że żaden, nawet najlepszy, reportaż nie jest wart śmierci dziennikarza...
- Z humanitarnego, etycznego punktu widzenia jest to opinia bardzo słuszna, ale tylko teoretyczna. W praktyce wykonywanie bardzo wielu zawodów związane jest z ryzykiem. Pilot narażony jest także na śmierć, ale z tego powodu nie można wyobrazić sobie świata, w którym zamiera komunikacja lotnicza. Opinia, że nie warto ryzykować, jest bardzo szlachetna, ale mało realistyczna.

* Pan lubi ryzyko?
- (...) Wszyscy się boją. Ludzie różnią się tylko tym, w jakim stopniu potrafią ten lęk opanować. Myślę, że jest to zdolność, jaka z wiekiem może słabnąć. Ja też się boję, kiedy jestem w starym, rozklekotanym samolocie lądującym na lotnisku, gdzie strzelają. Ale wsiadłem do tego samolotu z pełną świadomością, że będą do niego strzelali. Śmierć mam wkalkulowaną w swoje życie korespondenta. Jadąc do Angoli, założyłem, że raczej stamtąd już nie wrócę. Ale to nie wystarczyło, bym się cofnął i zmienił decyzję. Więc widocznie jest coś silniejszego we mnie niż lęk, strach przed śmiercią. (...) Zawód korespondenta wojennego wykonuje się dobrowolnie, nikt do tego nie zmusza, rocznie na świecie ginie ponad stu dziennikarzy. Ale utrapienie tego zawodu to nie tylko lęk przed śmiercią, to także codzienna mordęga, zmaganie się z chorobami, to sytuacje kiedy nie ma co jeść, nie ma co pić, nie wiadomo, jak się wydostać z wielu zagrożonych miejsc. Człowiek się na to decyduje, bo ma wolę i pragnienie, żeby być na miejscu, ale musi się też liczyć z tym, że wpadnie w dramatyczne sytuacje. Wierzę w szczęście i los, bo bardzo wielu kolegów, z którymi pracowałem, dziennikarzy z mojego pokolenia, zginęło, a ja żyję. (...)

* Dziennikarzowi zawsze towarzyszy dylemat, gdzie znaleźć granicę pomiędzy zaangażowaniem a opisywaniem. Jak Pan sobie z tym radził?
- Reportaż wojenny ma swoją specyfikę. Stopień zaangażowania autora jest ogromny. Aby pisać o wojnie, sam musi się w sytuacji wojny znajdować. A wojna to stan walki, stan konfliktu. I wobec tego siłą rzeczy nie jest on obserwatorem, gdzieś z dalekiej trybuny, ale sam jest ofiarą tego konfliktu. Nie może być inaczej, z definicji zupełny obiektywizm jest wykluczony. Chodzi tu po prostu o własną skórę. Każdy dziennikarz przywozi z takiej wyprawy nie tylko notes pełen informacji, ale często jest po prostu fizycznie poturbowany. Fizycznie i psychicznie poraniony, ze szramami. Jest - nawet gdyby nie chciał - wojownikiem. (...)

* Często reporter opowiada się po jakiejś ze stron konfliktu. Emocjonalnie, ale i fizycznie, przez swoją obecność. (...) Chciałoby się przekroczyć własny punkt widzenia, otrzymać wiedzę pełną, zobaczyć wojnę jednocześnie oczami ofiary i kata...
- To niemożliwe. Reporter może być zawsze tylko po jednej stronie. Gdy znalazłem się podczas wojny w Angoli, pytano mnie: "Czy był Pan również po stronie UNITA?". Nie, bo nikt mnie tam po prostu nie wpuścił! To problem czysto techniczny. Po drugie jednak, gdy jest się na wojnie, sama sytuacja powoduje, że człowiek jest tak emocjonalnie naładowany, iż siłą rzeczy utożsamia się z tą stroną, po jakiej się znalazł. Jednym słowem, relacja z wojny musi zakładać pewien subiektywizm, pewną stronniczość. Trzeba się tylko starać unikać zaślepienia, fanatyzmu. Jednak pełny obiektywizm relacji reportera jest w praktyce niemożliwy. (...) Każdy z nas widzi historię i świat w odmienny sposób. Gdyby każdy z nas udał się teraz do miejsca, gdzie coś się dzieje, i gdybyśmy to chcieli opisać, otrzymalibyśmy całkowicie różne wersje tego samego wydarzenia, każdy opisałby je na swój sposób. Komu uwierzyć, jakie są kryteria? Mam siostrę o rok młodszą ode mnie, którą bardzo kocham. Mieszka w Kanadzie, widzieliśmy się dwa albo trzy lata temu. Od dawna mam zamiar napisać książkę o naszym dzieciństwie w małym miasteczku na Białorusi, gdzie razem wzrastaliśmy, gdzie zawsze byliśmy z sobą bardzo związani. Przygotowując się do tej pracy poprosiłem ją, żebyśmy wspólnie odkurzyli nasze wspomnienia z okresu II wojny światowej. Najpierw ona opowiedziała mi, co pamięta z tych lat, potem ja opowiedziałem jej o moich wspomnieniach. I cóż - mimo że w dzieciństwie trzymaliśmy się zawsze razem, okazało się, że teraz każde z nas pamięta całkowicie różne rzeczy. (...) Przeprowadzając wywiady z różnymi osobami uzyskamy różne opowieści o tym samym wydarzeniu. Weźmy eksperyment, jaki przeprowadziła wielka pisarka meksykańska Helena Poniatowska. W niedawnej historii Meksyku wydarzył się tragiczny fakt: w 1968 roku w mieście Meksyk doszło do masakry kilkuset studentów na placu Tlatelolco. Poniatowska napisała książkę zatytułowaną właśnie Noc na Tlatelolco, która stanowi właściwie czystą, pozbawioną komentarzy kronikę tej tragedii. Kronikę opowiedzianą przez kilkaset osób, które w tym wydarzeniu uczestniczyły. Ta książka doskonale pokazuje główny problem tych, którzy uprawiają dziennikarstwo: opowieści świadków całkowicie się od siebie różnią. Lecz Poniatowska napisała książkę, która ma pięćset stron, a wy musicie opowiedzieć całą historię czytelnikom gazety na trzech stronach albo zrealizować minutowy reportaż dla radia lub telewizji. Selekcja rzeczy, o jakich trzeba napisać, zależy wyłącznie od waszej intuicji, od waszego talentu i od waszych zasad etycznych. Możemy mówić nieprawdę nie dlatego, że chcemy kłamać, lecz dlatego, że mamy niedoskonałą pamięć, niekompletne wspomnienia lub zakłócone emocje. (...)

* Czy tak jak dawniej wyrusza Pan w świat z długopisem i notesem?
- Tak. Zabieram jeszcze aparat fotograficzny i minimum ubrań. Reporter nie zostawia nigdzie swojego bagażu, bo ciągle idzie przed siebie. Rzadko zawraca. Cały swój dobytek musi nosić przy sobie. Każdy przedmiot jest balastem. Im lżejszy bagaż, tym dalej można dotrzeć. Jeżeli trafia się coś, co uznaję za wydarzenie, to po prostu jadę. Nie zastanawiam się nad tym. Potem, bywa, że gdy znajduję się w sytuacji, że mogą mi za moment obciąć głowę, to myślę sobie: głupi jestem, po co się tu pchałem. Ale to wszystko potem. Jeździłem przecież niejednokrotnie w takie miejsca, gdzie jadąc myślałem, że po prostu mogę nie wrócić. A przecież nie umiałem się temu oprzeć, bo to jest instynkt, fascynacja wydarzeniem, że muszę je zobaczyć, muszę je przeżyć, w nim być. (...) Źle się czuję w stabilizacji. Moja szkoła życia to wojna, ruch, konflikty, napięcia, dużo zdarzeń. Dlatego nie interesuje mnie Europa. Nie potrafiłbym teraz napisać słowa o Paryżu, chociaż byłem tam parę razy. Potrzeba mi silnych wrażeń, muszę coś przeżywać, bym mógł napisać reportaż. Istnieje olbrzymia niewspółmierność tego, co nagromadziłem w sobie, z tym, co już napisałem. I mam świadomość, że powinienem więcej pisać. A jednak wiem, że pojadę natychmiast, nie dokończywszy nawet zdania, jeżeli coś ważnego będzie się działo w Afryce. Na przykład, jeżeli wybuchnie wojna w Rodezji. Modlę się jednak, żeby okres pokoju trwał najdłużej. Tak, piszę o wojnach, a marzę o pokoju. Wszystkie moje książki są niedokończone, bo zawsze przeszkadzały mi różne rewolty w Afryce.

Publikujemy fragmenty książki "Ryszard Kapuściński - Autoportret reportera", która ukaże się w październiku nakładem wydawnictwa ZNAK. "Autoportret..." to opowieść o życiu i doświadczeniach zawodowych jednego z najsłynniejszych reporterów świata, oparta na wyborze wywiadów udzielonych 48 polskim i zagranicznym dziennikarzom. W książce znalazły się również fragmenty rozmowy przeprowadzonej przez Jacka Antczaka i publikowanej w "Słowie Polskim".

Udostępnij znajomym:

dodaj na Facebook prześlij przez Messenger dodaj na Twitter dodaj na LinkedIn

PRZERWA NA REKLAMĘ

Zobacz artykuły na podobny temat:

NEXTA, czyli Ktoś. Historia opozycyjnego źródła informacji z Białorusi

Małgorzata Dwornik
Już pierwsza, buntownicza publikacja na prowadzonym przez siedemnastolatka, muzycznym kanale Nexta nie uszła uwadze białoruskiego KGB. Kolejne - opisujące niewygodne dla władzy wydarzenia - doprowadziły do otwartego konfliktu. Stiepan Putiła i jego Nexta znaleźli się na celowniku reżimu z Mińska. I ani myślą z niego schodzić.

Christiane Amanpour. Bojowniczka o wolność słowa z CNN

Małgorzata Dwornik
Jej relacje z wojennych frontów i reportaże społeczne przyniosły jej rozpoznawalność. Bezkompromisowe wywiady z najważniejszymi postaciami światowej polityki, przyniosły jej sławę i szacunek. Christiane Amanpour to żywa legenda mediów, walki o prawa kobiet, dzieci i mniejszości. Poznajcie ją bliżej.

Axel Eggebrecht. Pierwszy głos niemieckiego radia po wojnie

Małgorzata Dwornik
Krytyk filmowy, pisarz i scenarzysta. Przed radiowym mikrofonem tuż po wojnie posadzili go Brytyjczycy. I był to doskonały ruch. Axel Eggebrecht to prekursor radio-feature, autor dekalogu dla twórców audycji radiowych, twórca "Studia Junior" i nauczyciel pokoleń dziennikarzy. Dziś nagroda jego imienia przyznawana jest najlepszym niemieckim radiowcom.

Gazety Eero Erkko. Historia Päivälehti i Helsingin Sanomat z Finlandii

Małgorzata Dwornik
Zaczynał od wojowania z caratem na łamach gazety Keski-Suomi. Jako redaktor naczelny Päivälehti naraził się władzy tak bardzo, że musiał uciekać do Stanów Zjednoczonych. Po powrocie stanął za sterami Helsingin Sanomat, którą doprowadził do pozycji najpotężniejszego medium informacyjnego w Finlandii, a przez pewien czas nawet w całej Skandynawii.

Cenzura - Włochy faszystowskie

Tomasz Jędrzejewski
Cenzura we Włoszech nie została stworzona przez reżim faszystowski i nie skończyła się wraz z nim, ale miała ogromny wpływ na życie mieszkańców kraju podczas jego panowania.

Lokalne radio i telewizja w Szwecji

Michał Kuźmiński
Szwedzki system mediów od początku konstruowany był jako silnie scentralizowany i oparty o kontrolę rządową. Przez długi czas istniały w tym kraju wyłącznie publiczne radio i telewizja.

Barbara Walters. Królowa wywiadów niemożliwych z telewizji ABC

Małgorzata Dwornik
Karierę w mediach zaczynała w 1951 roku od reklam i produkowania programu dla dzieci. W latach 60. rozbiła szklany sufit. Jej wywiady na antenie telewizji NBC wyniosły ją na szczyt popularności. Tytuł królowej telewizji przyniosły jej programy emitowane na antenie ABC. Oto historia Barbary Walters.

więcej w dziale: Historia mediów

dołącz do nas

Facebook LinkedIn X Twitter Google RSS

praca w mediach

Wydawca, influencer
Whitepress Dziennikarz
oferty mediów lokalnych, regionalnych i ogólnopolskich Więcej

reklama

rectangle Broń.pl
Dwornik.pl • szkolenia • warsztaty • marketing internetowy

zarabiaj

Zarabiaj przez internet

więcej ofert



Reporterzy.info

Dla głodnych wiedzy

Nasze serwisy

Współpraca


© Dwornik.pl Bartłomiej Dwornik 2oo1-2o24